Wydział Informatyki i Telekomunikacji

Dziekan prof. Andrzej Kucharski: zależy mi na zaangażowaniu studentów

Data: 11.10.2021

Wpis może zawierać nieaktualne dane.

Przed tygodniem prof. Andrzej Kucharski został dziekanem Wydziału Informatyki i Telekomunikacji. Czy nowa jednostka działa bez problemów? Co chciałby zmienić w dydaktyce? Jaki ma pomysł na współpracę z przemysłem?

Prof. Andrzej Kucharski, dziekan WIT

400 pracowników naukowych, 5 tysięcy studentów – został Pan dziekanem największej jednostki na Politechnice Wrocławskiej. Czy ta odpowiedzialność bardziej Pana krępuje czy motywuje do działania?

Zdecydowanie motywuje. Nie jestem przerażony tymi liczbami, bo rektor zarządza jeszcze większym organizmem. Oczywiście nie porównuję się do rektora. Uważam natomiast, że wszystko jest kwestią właściwego zorganizowania i odpowiedniej współpracy z ludźmi. Im większa jednostka, tym bardziej trzeba polegać na osobach, którym się zaufało. Gdyby próbować robić wszystko samemu, do ostatniego szczegółu, to mamy prosty przepis na porażkę.

Wobec tego czy wybrał Pan już swoich najbliższych współpracowników, prodziekanów, którym Pan zaufa?

Tak, ale nie chciałbym jeszcze podawać nazwisk. Muszę to najpierw skonsultować z rektorem, bo to rektor powołuje prodziekanów na wniosek dziekana. Mogę jednak powiedzieć, że będą to osoby reprezentujące wszystkie części składowe nowego wydziału. W jego skład weszły cztery katedry z dawnego Wydziału Elektroniki, trzy katedry z dawnego Wydziału Informatyki i Zarządzania i jedna z Wydziału Podstawowych Problemów Techniki. Uznałem, że dobrze by było, aby w gronie prodziekanów swoją reprezentację miały wszystkie połączone wydziały. Tak będzie sprawiedliwie. Z kolei jako dziekan powinienem przestać utożsamiać się ze swoim pochodzeniem, tylko patrzeć w przyszłość.

Osiem katedr funkcjonujących w różnych miejscach i stylach organizacji. Czy ich połączenie przebiegło bez problemów?

Prof. Andrzej Kucharski, dziekan WIT podczas uroczystej inauguracjiWszystko na wydziale wystartowało zgodnie z planem. Żadna katedra nie przestała działać. Wszystkie zajęcia się odbywają. Oczywiście nie znamy się jeszcze na tyle dobrze, żeby wszystko o sobie wiedzieć. Potrzebujemy trochę czasu, by to się zmieniło. Za chwilę powinniśmy przestać pamiętać o tym, skąd kto przyszedł. Jeśli będziemy o tym mówić w nieskończoność, to pojawią się niepotrzebne bariery. W początkowym okresie tego nie unikniemy, ale powinniśmy patrzeć w przyszłość. Jesteśmy nowym wydziałem i tak powinniśmy o sobie myśleć. Dotyczy to również przyszłych prodziekanów. Nie jest istotne, na jakim wydziale ktoś wcześniej pracował. Najważniejsze by dobrze realizował powierzone mu zadania.

Wydział działa już prawie miesiąc. Czy w tym czasie zwrócił Pan uwagę na jakiś element, który wymaga natychmiastowej poprawy?

Na szczęście żadnej takiej dużej sprawy nie ma. Problemy, które się pojawiły, dotyczą bardziej startu nowego roku akademickiego i są związane głównie z pandemią. Dotyczy to jednak całej uczelni. Najwięcej emocji budzi oczywiście hybrydowa forma zajęć, ale odczucia w tej kwestii są bardzo różne. Część osób ma dość pracy zdalnej i wolałaby, żeby nawet wykłady odbywały się w formie stacjonarnej. Inni wolą pracę zdalną, bo nie ma wtedy problemu choćby z przemieszczaniem się pomiędzy zajęciami. Idealnego rozwiązania nie ma i musimy przebrnąć przez ten okres pandemii.

A czy utworzenie nowego wydziału zmieniło coś w systemie kształcenia?

W tym aspekcie jesteśmy trochę więźniami systemu prawnego, który mówi, że studenci muszą zakończyć swoją naukę na tych zasadach, na których ją rozpoczęli. Niespecjalnie możemy coś w tej kwestii zmieniać. Z punktu widzenia studentów - póki co - zmienił się więc tylko szyld, bo kierunki i wykładowcy pozostali ci sami.

Prof. Andrzej Kucharski przy mównicyCo trzeba zmienić w dłuższej perspektywie?

Jest dużo rzeczy do zrobienia, ale w tę dyskusję chciałbym włączyć studentów. Mam wrażenie, że mamy tendencję do traktowania ich udziału w różnego rodzaju gremiach doradczych czy opiniujących jako konieczną formalność. Uważam, że ich udział powinien być większy. Powinni brać udział w spotkaniach i szczerze mówić, co im się podoba, a co należałoby zmienić. Będę ich zapraszał do takich rozmów, ze świadomością, że robią to dla swoich następców. Chciałbym też przyjrzeć się rzetelnie programom studiów. Sprawdzić, czy jest spójny i logiczny. Nasi absolwenci powinni mieć poczucie, że wszystkie zajęcia, które pojawiły się w ich programie studiów, były rzeczywiście potrzebne. Drugą sprawą jest większa indywidualizacja zajęć, szczególnie na II stopniu studiów. Studenci muszą mieć poczucie uczestnictwa we wspólnych badaniach czy inicjatywach. Obecnie ci najbardziej aktywni są skupieni w kołach naukowych i tam się realizują. Wydaje mi się, że można to zrobić bardziej systemowo. Nie wiem, na jakim poziomie będzie to możliwe przy tej liczbie studentów. To będzie wymagało olbrzymiego wkładu pracy ze strony prowadzących.

Takie indywidualne podejście może być zachętą do kontynuowania nauki na studiach doktoranckich.

Oczywiście, ale kluczowe jest tu nasze postrzeganie studentów. Z punktu widzenia firm są kadrą, która za chwile będzie u nich pracować. Używając terminologii rynkowej jako uczelnia produkujemy absolwentów. Z drugiej strony często pokutuje myślenie, że studenci są naszymi klientami, a my sprzedajemy im towar, którym jest wiedza. Oba te poglądy bardzo mi się nie podobają. Może więc wyjściem będzie sięgnięcie do niektórych koncepcji Uniwersytetu Humboldtów, a więc połączenia nauczania studentów z prowadzeniem badań naukowych. Wyobraźmy sobie zespół złożony ze studenta i wykładowcy, którzy stanowią do pewnego stopnia uzupełniający się team i prowadzą wspólnie badania. Gdybyśmy jeszcze włączyli do tego firmę z zewnątrz i spojrzeli na wszystko nieco szerzej. Kto wie, jak szybko mogłoby się to przełożyć na powstanie nowych technologii i innowacyjnych rozwiązań.

Skoro już jesteśmy przy firmach. Jak wyobraża Pan sobie współpracę wydziału z przemysłem?

Zdjęcie zbiorcze dziekana WIT i szefów katedr wydziałuW tym aspekcie duże nadzieje pokładam w powstającej właśnie Radzie Społecznej, w skład której wejdą przedstawiciele z tzw. otoczenia gospodarczego. To będzie miejsce naszej codziennej współpracy. Tematów do omówienia jest bardzo dużo. Firmy już teraz oferują studentom np. zajęcia, które mogą być przeprowadzane poza programem studiów na zasadzie kursów dodatkowych. Przedstawiciele biznesu byli też proszeni o opiniowanie programów studiów, choć w tym względzie jest pewien konflikt interesów. Firmy chciałyby, żebyśmy kształcili absolwentów wyspecjalizowanych do pracy w konkretnym środowisku, a nam zależy na bardziej uniwersalnym podejściu. Kolejną kwestią do omówienia jest sprawa doktoratów wdrożeniowych i pojawiający się problem własności intelektualnej. Dotyczy on zresztą nie tylko doktoratów, lecz także pracy naszych naukowców. Firmy mają tendencję do zatrzymywania u siebie opracowanych we współpracy z uczelnią rozwiązań. Tymczasem naukowcom zależy na publikacjach wyników badań, bo przecież na nich opierają się wszystkie systemy oceny. Kwestii jest więc sporo. Zaczniemy o nich dyskutować, gdy tylko rada się ukonstytuuje.

W najbliższym czasie obowiązków na pewno Panu nie zabraknie. Będzie Pan miał chociaż chwilkę na odpoczynek i przejażdżkę rowerem? Z tego co wiem, to jedno z Pańskich hobby.

Nie wiem ale chciałbym. Pierwszy okres jest bardzo trudny. Wszystko trzeba poukładać. Zapewne gdy wszyscy wejdą już w odpowiedni rytm pracy, to uda się połączyć pracę z hobby. Jazda na rowerze to świetna sprawa - człowiek odpoczywa w tym czasie mentalnie. Jeżdżąc nie myślę o tym, jak rozwiązać problemy w pracy, tylko skupiam się na przyjemnych aspektach.

mic

Galeria zdjęć

Politechnika Wrocławska © 2024

Nasze strony internetowe i oparte na nich usługi używają informacji zapisanych w plikach cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na używanie plików cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki, które możesz zmienić w dowolnej chwili. Ochrona danych osobowych »

Akceptuję